Nowy-stary gabinet na Nowy Rok
Cześć!
Minimalizm stał się ostatnio dość modny – moim zdaniem na szczęście, o ile podchodzi się do niego bez skrajności, biorąc dla siebie to, co nam się podoba i przydaje – dlatego podczas przednoworocznego ogracania gabinetu pomyślałam, że się z Tobą tym procesem podzielę 😊 Może niepotrzebnie, a może właśnie Cię zainspiruję!
Za każdym razem mnie zaskakuje, że tak niewiele trzeba, żeby umilić sobie warunki pracy (czy w przypadku odgracania mieszkania – w ogóle całego życia).
Podzieliłam zagadnienie na kilka kategorii, ponieważ nie chodzi tylko o przedmioty, ale też o coś więcej. Jeśli chodzi o „wygodny” lub „praktyczny” minimalizm, jego celem jest przede wszystkim to, żeby nam było wygodniej. Żeby mniej przedmiotów nam przeszkadzało i żeby to, co mamy, to było to, co nam najbardziej służy. Nam i oczywiście naszym klientom.
Moje kategorie:
- kosmetyki, olejki, oleje …
- zagracanki: butelki, buteleczki, pojemniki, świeczki …
- ręczniki
- książki
- narzędzia, sprzęty w gabinecie
- oferta (tu minimalizacja mniej dosłowna, ale o dużym znaczeniu)
- Analizuję z jakich olejków do masażu korzystam najczęściej a jakie się marnują. To już wiem od dawna, ale teraz jeszcze bardziej to precyzuję i jak na razie zamierzam pozostać wierna olejowi ze słodkich migdałów. Dzięki temu mam jeden rodzaj oleju, który sprawdza się przy wszystkich klientach, nie zawiera chemii – nie uczula – a w razie czego zapach mogę zmieniać olejkami eterycznymi.
- Wyrzucam zbędne plastiki i szkła do przelewania.
- Przeglądam stertę buteleczek z olejkami eterycznymi: pozbywam się wszystkich przeterminowanych i przy okazji analizuję, które zapachy mi się nie sprawdziły i których nie będę ponownie zamawiać. Zastanawiam się, czemu tylu musiałam się pozbyć (zmiana nawyków – do masażu używam kilku konkretnych zapachów, przestałam korzystać z kominka i aromaterapii). Postanawiam zużyć olejki o krótkim terminie w najbliższym czasie.
- Butelki, buteleczki… nazbierałam trochę pojemników z atomizerem lub zwykłych, do przechowywania różnych płynów (toniku do twarzy, czystej wody lub olejków do masażu), wyrzucam te nieużywane – a właściwie w tym wypadku oddaję komuś, komu mogą się przydać 😉
- Pozbywam się świeczek, które się nie sprawdzają w mojej (małej) przestrzeni i zostawiam tylko te, które będą pięknie pachnieć.
- Wyciągam wszystkie ręczniki, przede wszystkim te „z tyłu szafy”, których już od dawna nie używam – bo stare, bo nie da się doprać, bo łudziłam się, że uda mi się mieć białe czyste ręczniki w gabinecie 😃 Co mogę z nimi zrobić? Oddać do schroniska lub wrzucić do kontenera na tekstylia – jest to lepsze rozwiązanie niż wyrzucić do śmieci, ponieważ wtedy mogą zostać lepiej zutylizowane.
- Narzędzia i sprzęty – temat trudniejszy, bo wymaga analizy, która czasem nie jest miła. Wiadomo, że masowanie jest moją pasją i w ramach pasji często łapałam fazy na różne sprzęty czy rodzaje masażu. I tak w moim gabinecie jest podgrzewacz do kamieni, mnóstwo kamieni, bambusy, pistolet do masażu, maty z kolcami, wałki igłowe, zestawy baniek, narzędzia manualne („patyki”, kciuki, pinokaty i inne fajne rzeczy), ale nie ze wszystkich tych rzeczy korzystam regularnie lub w ogóle. Zastanawiam się, czy są rzeczy, których nie użyłam w ciągu ostatniego roku (i z dużym prawdopodobieństwem nie zmienię stylu pracy = nie wykorzystam w nadchodzących latach) a mogłabym je sprzedać, odzyskać część pieniędzy i dużo przestrzeni. Oczywiście w przypadku małych rzeczy to ma mniejsze znaczenie (chociaż akurat np. z pinokatów korzystam regularnie), ale w przypadku podgrzewacza do kamieni, z którego korzystam raz w roku – różnica jest już duża. I chociaż bardzo lubię wykonywać ten masaż (tak, należę do tych wyjątków), to akurat klienci nie są nim w ogóle zainteresowani. W związku z tym podjęłam (trudną!) decyzję o jego sprzedaży. Ten sam los podzielił pistolet do masażu, którym się absolutnie podjarałam i podjęłam spontaniczną decyzję o kupnie – a skorzystałam z niego 2-3 razy na przestrzeni czterech lat. Pozbywam się też kilku starych baniek, z których nie skorzystałam ani razu, bo mam inne 🙂
- książki – sterta książek specjalistycznych, która wygląda profesjonalnie na półce, to od razu + 100 do efektu! Tylko pytanie, czy aby na pewno. Wiele książek przeczytałam, wiele przejrzałam, do innych nie zajrzałam ani razu, ale zbierałam dla zasady, bo trafiły mi w ręce a przecież były branżowe. Zostawiam tylko te, które naprawdę mi się jeszcze przydadzą albo do których będę wracać. Oddaję/odsprzedaję (zobaczymy, co mi się uda 😃 ) stertę książek, które nie służą niczemu poza staniem na półce. Nie potrzebuję tego sztucznego efektu, wolę robić robotę. I zwolnić miejsce na kolejne książki 😉
- OFERTA – tu być może Cię zaskoczę. Ale doszłam do wniosku, że czas przeanalizować ofertę pod kątem nie tego, co mam ochotę robić ani pod kątem tego, co teraz jest modne (tak, mam na myśli kobido) 😃 tylko dokładnie zastanowić się, z czego na przestrzeni ostatnich kilku lat moi klienci korzystali najczęściej a z czego wcale lub prawie wcale. Chciałabym mieć prostą i przejrzystą ofertę, która ułatwi mi pracę a także ułatwi wybór klientom. Dlatego z wieloelementowej oferty, pełnej różnych masaży i zabiegów chcę stworzyć zupełnie nową, prostą. To tak jak pójść do restauracji, w której jest taki wybór, że każdy głupieje a koniec końców i tak większość osób bierze dokładnie to samo danie 😉 Jedyny problem to wymyślić dobrą nazwę dla masażu, ponieważ to co wykonuję najczęściej, to masaż o nazwie klasyczny, ale zawiera się w nim także MTG, ruchy z relaksu, dźwignie z Lomi Lomi Nui – czyli generalnie wszystko to, co poczuję, że w danym momencie będzie najskuteczniejsze. Można by to nazwać masażem leczniczym, ale mam na to jakiś wewnętrzny bunt 😃 a z kolei masaż klasyczny to trochę ograniczająca nazwa. Ale tym się będę martwić najmniej 😉
A Ty robisz czasem takie porządki w gabinecie? A może robisz regularnie?
Daj znać!
Pozdrawiam,
Ola
Comment