Jak wybierać szkolenia warte naszego czasu i pieniędzy?

Cześć!

Jeśli naprawdę lubisz swój zawód – albo chcesz się rozwijać, oferować fajne rzeczy w gabinecie lub pokazać swojemu pracodawcy, że znasz się na robocie i masz dużo szkoleń zrobionych, to w pewnym momencie możesz się poczuć zapędzeni w kozi róg.

Na jakie szkolenia warto, a na jakie nie warto jeździć i wydawać pieniędzy? 

Z każdej strony mamy masę możliwości – masaże relaksacyjne, masaż kamieniami, czekoladą*, bambusami, stemplami ziołowymi, Lomi Lomi Nui czy tajski. Potem mamy całą gamę masaży bardziej terapeutycznych jak np. masaż tkanek głębokich czy rozluźnianie mięśniowo-powięziowe. Do tego oczywiście mamy całą masę pracy z twarzą, tak jak kobido, osteopatia estetyczna, zoga face, face modelling, cosmo lifting (w momencie jak to piszę, to pewnie powstają kolejne metody;)). A do tego wiele, wiele innych metod, 

*jeśli chcesz masować czekoladą, to nie wydawajcie 350 zł na szkolenie, tylko po prostu rozpuść tabliczkę gorzkiej czekolady w olejku i przygotuj się na dużo sprzątania 😉

A nawet jeśli wymyślimy, co byśmy chcieli zrobić – to jeszcze trzeba wybrać gdzie i u kogo, może nawet za granicą.

Niektóre szkolenia trwają kilka godzin, inne stanowią tygodniowe wyjazdy. I nie ma się co oszukiwać, z roku na rok jest coraz drożej, dlatego tym bardziej warto świadomie wydawać swoje pieniądze. Jest też masa rzeczy dostępnych bezpłatnie – możesz obejrzeć całego youtuba i uczyć się czego chcesz. Jeśli już umiesz masować i chcesz się trochę podszkolić w różnych rodzajach masażu, sporo opcji łatwych i budżetowych – książkiDVD czy szkolenia online. To są rzeczy niedrogie i na pewno fajnie uzupełnią zestaw umiejętności. Inna kwestia jest taka, że po kupieniu książki czy kursu, warto je przeczytać lub zrealizować 

Przyznam Wam, że mam całą półkę książek masażowych, a do niektórych sięgnęłam po bardzo długim czasie “leżenia na półce”. Od razu od pierwszej strony się wciągałam i żałowałam, że tyle czasu zmarnowałam na nieczytanie i zapominanie. Nawet jeśli się nie wykorzysta całej wiedzy z danej pozycji, to na pewno coś nam wpadnie do głowy i tam zostanie. Jakiś ruch, sposób czy pomysł. 

Jeśli już decydujemy się na kurs, weźmy pod uwagę kilka rzeczy:

1. nie idź za modą – jeśli modne jest kobido, a Ty wiesz, że totalnie Cię nie kręci, bo nie lubisz siedzieć w miejscu w trakcie masażu albo np. że twarz to za mało – to nie rób tego tylko dlatego, że teraz jest to modne (ale jeśli brakuje Ci technik na masaż twarzy, to spróbuj je poznać! Nawet można zapytać koleżanki czy przeszukać jutuba. Albo napisać do mnie 😉 )

2. ucz się tego, co powoduje, że nie możesz się doczekać – zarówno kursu jak i tego, jak wdrożysz daną rzecz do swojej praktyki. Chodzi o taki stan podekscytowania, który towarzyszy małemu dziecku na myśl o nowym dniu pełnym przygód!

3. weryfikowanie który kurs byłby lepszy – jeśli chodzi o taki sam kurs – to mega trudna sprawa. Np. masaż tkanek głębokich – musiałby się znaleźć ktoś, kto zrobił ten sam kurs w u różnych szkoleniowców i mógłby obiektywnie ocenić, które szkolenie jest najbardziej wartościowe. Możesz jednak porównać plan szkolenia i zobaczyć, na co możesz liczyć.

4.  jeśli masz możliwość – sprawdź dofinansowania do szkoleń. W zależności od województwa, można dostać dofinansowanie – albo samodzielnie na działalność, albo przez pracodawcę. Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronie swojego urzędu miasta/gminy. (ale generalnie mieszkańcy pomorskiego i mazowieckiego mają najtrudniej 😤 )

5. ja osobiście wychodzę z założenia, że szkolenia – zwłaszcza na początku – to nie jest coś, na czym chcę żałować. To jest inwestycja w wiedzę i uprawnienia. Pracodawcy czy klientom możemy pokazać certyfikaty* czy wpisać sobie do CV a to zawsze dobrze wygląda.

*inna sprawa, że nie zawsze te certyfikaty mają jakąkolwiek wartość, dlatego nie warto gromadzić ich “dla zasady” tylko po prostu, uczyć się dla siebie 🙂

Nie wydaje mi się jednak, żeby był sens w robieniu szkoleń jeden po drugim – wiedzę warto sobie utrwalać w głowie, praktykować od razu po szkoleniu. Jeśli masz zajawkę, ochotę i możliwości, to 1-2 razy w roku będzie w sam raz 🙂 (a w międzyczasie można dalej czytać, oglądać i chłonąć wiedzę ogólnodostępną)

Tak mi się wydaje, ale jeśli masz inne zdanie czy doświadczenia, to daj znać 🙂

Pozdrawiam Cię serdecznie,
Ola 

heart

Comment

Powered by WP Idea